Witaminy A D E K – dlaczego są tak ważne

Witamina A zwana inaczej beta karoten, retinol, akseroftol – jest jedną z czterech witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. Została odkryta w 1913 roku, w tranie, przez amerykańskich badaczy. Ale skutki jej niedoboru były znane już w starożytnym Egipcie, Grecji czy Rzymie i określane były jako „kurza ślepota”. Określenie to zresztą funkcjonuje również dzisiaj obok podobnego „ślepota zmierzchowa”.

Odnosząc się do powyższego od razu widzimy związek witaminy A z prawidłowym widzeniem. Tak,  to ona odpowiada za procesy widzenia. Dzięki tej witaminie jest możliwe tworzenie rodopsyny – czerwieni wzrokowej, substancji, która umożliwia dobre widzenie zwłaszcza po zmierzchu.  Pozostając jeszcze przy wpływie witaminy A na wzrok, koniecznie trzeba zaznaczyć, że długotrwały jej niedobór może prowadzić do kseroftalmii (wysuszenie i zrogowacenie spojówki) a także do keratomalacji (rozmięknienie rogówki), co w ostateczności doprowadzi do nieodwracalnej ślepoty.

Przyjrzyjmy się jeszcze innym ważnym właściwością:

Chroni komórki nabłonkowe błon śluzowych przed zrogowaceniem – funkcja ochrony nabłonka. W wyniku wywołania uszczelnienia nabłonków i stymulacji wytwarzania śluzu, witamina ta zapobiega wniknięciu do wnętrza organizmu drobnoustrojów – funkcja przeciwdziałania zakażeniom. Ma bezpośredni wpływ na funkcje rozrodcze; u mężczyzn bierze udział w spermiogenezie (powstawanie i dojrzewanie plemników) u kobiet zaś zapobiega poronieniom i wpływa na rozwój łożyska i wzrost embrionu. Wykazuje również działanie przeciw nowotworowe, zwłaszcza chroni przed rozwojem nowotworów jelit, prostaty czy płuc a także piersi, zwłaszcza u kobiet po menopauzie. Dodatkowo bierze udział w prawidłowym funkcjonowaniu układu kostnego a dokładniej ma związek z tworzeniem się osteoklastów, które usuwają stare komórki kości dając tym samym możliwość i miejsce do tworzenia się nowych. Na koniec możemy jeszcze wymienić jej wpływ na stan odporności naszego organizmu. Witamina ta bierze bowiem udział w dojrzewaniu i różnicowaniu się między innymi monocytów, neutrofili czy limfocytów.

Na początku artykułu napisałam, że inne nazwy tej witaminy to beta karoten czy retinol; i tutaj w dalszej części chcę rozszerzyć to zagadnienie. Sam jako taki beta karoten nie jest witaminą A. Jest to tak zwana pro-witamina, pozyskana z roślin, która po wchłonięciu do wątroby człowieka jest tam przemieniana przy pomocy soli żółciowych w witaminę A. Jest przemieniana a raczej powinna być; wszystko zależy od jakości naszych jelit i prawidłowego wchłaniania danych substancji. Z doświadczenia wiem, że ogromna masa ludzi, cierpi na różnego rodzaju choroby jelit a tym samym ma duże problemy z właściwym wchłanianiem substancji odżywczych. Zatem zaryzykuje stwierdzenie, że wybierając sposób dostarczenia organizmowi tylko i wyłącznie pro-witaminy jako beta karotenu (źródło: marchewka, bataty, czerwona papryka) możemy mieć tej witaminy po prostu niewystarczająco dużo. Owszem nasz organizm magazynuje tę witaminę zwłaszcza w wątrobie  ale przecież i zapasy też się kiedyś mogą skończyć. Dlatego według mnie najbardziej prawidłową postacią witaminy A jest retinol, pozyskiwany z produktów zwierzęcych takich jak: żółtka jaj, wątróbki drobiowe, mleko i jego przetwory. Retinol należy do tak zwanych retinoidów, gdzie oprócz niego są jeszcze inne organiczne związki chemiczne analogi witaminy A.

Czy witaminę A można przedawkować? Tak, ale musiałaby to być długotrwająca suplementacja i to w wysokich dawkach. Jakie są zatem czy mogą być objawy toksycznej wartości zgromadzonej witaminy? Żółtopomarańczowe zabarwienie skóry, dolegliwości od strony układu pokarmowego: nudności, wymioty, bóle brzucha, powiększenie wątroby czy śledziony, osłabienie mięśni czy krwawienia z dziąseł, deformacja czaszki i twarzy. Oczywiście objawów jest o wiele więcej ale tak naprawdę chociażby te wymienione powyżej mogą być również skutkiem nieprawidłowego działania wielu innych substancji, w tym syntetycznych. Ale suplementując się beta karotenem do przedawkowania raczej nie dojdzie.

 

Witamina D – fizjologiczna witamina, która jest syntetyzowana w organizmie w wyniku oddziaływania promieni UV, gdzie powstaje w keratynocytach skóry.

cholekalcyferol jako D3

ergokalcyferol jako D2

 

Historia tej witaminy sięga początków XIX wieku, gdzie trwały badania i ustalenia nad przyczyną krzywicy – dziecięcą chorobą kośćca. Po licznych obserwacjach zauważono, że pozytywny skutek na tę dolegliwość mają promienie ultrafioletowe oraz olej z wątroby dorsza. Oczywiście jeszcze wtedy nie wiedziano nic o istnieniu witaminy D jako czynnika przeciwkrzywicznego. Na początku XX wieku amerykański biochemik pracując nad przeciwkrzywicznymi właściwościami oleju z wątroby dorsza odkrył witaminę A sama witamina D3 została odkryta w roku 1936. O zbawiennych właściwościach tego parahormonu (tak, to już raczej nie tylko witamina a parahormon, ponieważ jest odpowiedzialny za setki funkcji naszego organizmu a jej receptory są na każdej naszej komórce) napisano również wiele książek i naukowych publikacji. I tak jak w przypadku witaminy C wciąż krąży w świecie medycznym wiele nieprawdziwych informacji począwszy od zawężenia jej dobroczynnych właściwości, poprzez niedocenianie jej w profilaktyce chorób autoimmunologicznych i nowotworowych, skończywszy na jej toksyczności, gdy w organizmie występuję w ilościach większych niż zakładają obecnie normy laboratoryjne. Paradoks polega na tym, że to co występuje naturalnie w przyrodzie i to czego nie da się opatentować a wspomaga nasze zdrowie i w sposób naturalny i bezpieczny może wyzwolić nas od niepotrzebnych chorób – jest szykanowane, podważane i spychane na dalszy plan, jako coś co jest niepotrzebne i nieuzasadnione naukowo. No cóż, ale jak i w przypadku pozostałych witamin czy mikroelementów istotnych dla naszego zdrowego i prawidłowego funkcjonowania, obecnie mamy dostępnych wiele opracowań z całego świata, które w sposób rzetelny przedstawiają nam opłakane skutki ich niedoborów, negując tym samym zakłamaną medycynę rockefelerowską, która od wielu lat daje wytyczne, które służą tylko firmom farmaceutycznym. Zatem przyjrzyjmy się bliżej tej „witamince”. Czy tylko odpowiada za prawidłowy kościec w wieku dziecięcym a później za stan tkanki kostnej w wieku starszym? NIE!!! To jest tylko wierzchołek góry, w której możemy odnaleźć inne, nie mniej ważne funkcje.

Poniżej, w punktach wskażę jej właściwości oraz wpływ na poszczególne funkcje naszego organizmu. Nie jest to zapis chronologiczny według jej najważniejszych cech, bowiem wszystkie jej funkcje są bardzo ważne i każda z nich oddzielnie bądź łącznie przenikając się wzajemnie daje podstawy do naszego zdrowia.

  1. Wspiera układ immunologiczny, witamina D jest uważana za jeden z naturalnych modulatorów odporności i regulator różnych czynników immunologicznych, osoby z wysokim poziomem witaminy D3 rzadko zapadają na sezonowe przeziębienia czy grypy czy też cierpią na choroby z autoagresji. Przy znacznym niedoborze poniżej 20 ng/ml zaobserwowano wzrost przeciwciał jądrowych ANA, który może świadczyć o chorobie autoimmunologicznej takiej jak np.: toczeń rumieniowy, reumatoidalne zapalenie stawów itp.
  2. Ma działanie antynowotworowe – wiele badań i obserwacji między innymi przez polskiego doktora Pana Jerzego Jaśkowskiego, pokazuje, że na przykład kobiety ze stwierdzonym nowotworem piersi lub układu płciowego, poziom witaminy d3 we krwi jako metabolit OH 25 miały bardzo niski a czasami nieoznaczalny.
  3. Skutecznie chroni nasze kości przed ich demineralizacją tzw. osteoporoza (tutaj ale i nie tylko, dodatkowo łącznie z witaminą K2MK7, o której będzie mowa w następnym artykule). Witamina D znana jest też ze swojej roli w regulacji homeostazy wapniowo-fosforanowej. Długotrwały jej niedobór prowadzić może do zaburzeń stężenia wapnia i fosforanów a z tego może wynikać choroba reumatyczna zwaną osteomalacja
  4. Wspomaga nasz układ mięśniowy – niedobory mogą być przyczyną dysfunkcji w odpowiednim funkcjonowaniu mięśni, czym można tłumaczyć schorzenia tkanki mięśniowej jak miopatia a także zwłaszcza z wiekiem postępujący zanik siły mięśni. Dodatkowo zaobserwowano i połączono niski poziom witaminy D3 ze stwardnieniem rozsianym. Już od niedawna możemy zobaczyć, że nawet lekarze przepisują osobom właśnie z tą dolegliwością dodatkowo w ramach procesu leczenia suplementację właśnie tą witaminą.
  5. Ma pośrednie działanie w przebiegu cukrzycy, poprawia syntezę i wydzielanie insuliny
  6. Nieodzowna w chorobach układu krążenia, ma wpływ między innymi na prawidłowe ciśnienie krwi; oczywiście prawidłowe ciśnienie krwi nie jest tylko i zależne od niej samej, bowiem tutaj dużą role odgrywają również inne czynniki jak stres, niedobory pewnych aminokwasów takich jak: arginina, tauryna czy cytrulina czy też zwykłego magnezu.
  7. Wspiera prawidłową prace tarczycy, poprzez wsparcie konwersji hormonów tarczycy, przemianę T4 do T3.
  8. Jest niezbędna dla zdrowia matki i dziecka w okresie ciąży jak i laktacji. Niedobór podczas ciąży może skutkować niską masą urodzeniową dziecka.
  9. Wspomaga procesy zdrowienia w chorobach neurodegradacyjnych taki jak: Parkinson, Alzheimer, demencja.

 

Generalnie, o tej „witaminie” można napisać pracę magisterską (z pewnością takie powstały 😊) ale ja w swoim artykule chciałam tylko w minimalnym stopniu poruszyć jej ważność. Sama w sobie zapobiega a także umożliwia efektywniejsze leczenie różnych chorób od najzwyklejszego przeziębienia, poprzez choroby serca, stawów, kości, układu nerwowego aż do nowotworów łącznie.

Przejdźmy teraz do jej prawidłowych poziomów a także i do zalecanej suplementacji. Jak pisałam na początku, witamina ta wytwarzana jest na naszej skórze poprzez działanie promieni słonecznych. Doskonałym i jak najbardziej naturalnym sposobem jej pozyskiwania byłoby codzienne, kilkudziesięciominutowe wystawianie się na słoneczko – nie mylić tutaj z opalaniem czyli godzinnym leżeniem plackiem na słońcu do momentu zaczerwienienia się skóry – to jest niewskazane. Ale w naszej strefie klimatycznym owo słoneczko towarzyszy nam przez niespełna pół roku a i tak wówczas z niego nie do końca korzystamy. Większość czasu bowiem spędzamy w pomieszczeniach biurowych, odcięci od zbawiennego wpływu światła słonecznego. Stąd też u wielu ludzi występują jej niedobory a w ślad za nimi choroby. Według ogólnie przyjętych zasad w Polsce prawidłowy poziom we krwi powinien oscylować pomiędzy 50 ng/ml a 80 ng/ml; Poziom poniżej 20ng/ml – 50ng/ml (w zależności od laboratorium) uważa się za niebezpiecznie niski, natomiast powyżej 100ng/ml – 150ng/ml – toksyczny. Cóż, ktoś te normy kiedyś ustalił ale na jakich zasadach? Zwłaszcza, jeżeli chodzi o poziom tzw. toksyczny? Pozostawiam to bez komentarza. Podobnie jest z normami a propos codziennej suplementacji. Dawka 400 IU jako optymalna? Ona przecież nie ma żadnego terapeutycznego znaczenia. Obecnie w Polsce dostępne suplementy z witaminą D3 są w maksymalnie dozwolonej ilości 2000 IU. Osoby świadome doskonale zdają sobie sprawę, że gdyby codziennie suplementowały się witamina d3 w takiej ilości, to poziom we krwi – jeżeli miały niski – podnosiłby się miesiącami i to w małych ilościach. Nie chcę absolutnie nikogo zachęcać do spożywania dużych ilości ale sama doświadczyłam na swojej skórze, skutków suplementacji od czasu do czasu i to w niewielkich ilościach. Ale od początku. Kilka lat temu, gdzie poziom wiedzy na temat zbawiennego działania tej „witaminy” w Polsce był mało rozpowszechniony, po przeczytaniu kilku prac naukowych oraz na bazie swojej książeczki zdrowia z najmłodszych lat, przy jednoczesnym złym samopoczuciu – częste infekcje gardła – zaryzykowałam i zaczęłam się suplementować witaminą D3 (wówczas mogłam ja kupić w dawce 10.000 IU w Niemczech). Po dwóch miesiącach moje samopoczucie i siły witalne bardzo się poprawiły, co skojarzyłam bezpośrednio właśnie z ową suplementacją. Potwierdziły to też badania metabolitu (OH) 25, który wyniósł ponad 100 ng/ml. Jakaż byłam zadowolona ale z drugiej strony beztroska, bowiem uznałam, że jeżeli osiągnęłam już taki poziom to suplementacja nie będzie mi w ogóle potrzebna a jeżeli już to znikomymi dawkami. Jakie było moje zdziwienie po kilkunastu miesiącach, gdy przy ponownym badaniu tego metabolitu okazało się, że poziom witaminy D3 w mojej krwi to zaledwie 43 ng/ml. Wraz z tym powróciły infekcje gardła i wzrosła częstotliwość zapadania na tak zwane sezonowe przeziębienia. Ale odpracowałam lekcję i do dziś regularnie suplementuje się tą witamina, oczywiście nie tylko nią. O konieczności przyjmowania również innych preparatów witaminowych, kilka słów poniżej. W przypadku przyjmowania większych dawek witaminy D3 niezbędne jest jednoczesne przyjmowanie witaminy z grupy K a dokładnie K2MK7. To właśnie ona odpowiada za prawidłową dystrybucję wapnia w naszym organizmie. Kolokwialnie ujmując, przekazuje wapń w miejsca, w których powinno być jego największe stężenie, czyli w kościach i w zębach. Usuwa natomiast ten pierwiastek z miejsc, w których go nigdy być nie powinno, czyli z tętnic.

Dodatkowo istotna jest tutaj odpowiednia podaż magnezu, witaminy C, selenu oraz cynku. Ale o tych pierwiastkach poświęcone są inne artykuły.

Czy bałam się toksyczności witaminy D3, o której jeszcze dziś tak dużo się mówi? Nie. Albowiem uzupełniając tę witaminę zachowałam i zachowuję zdrowy rozsądek, do czego zawsze namawiam swoich podopiecznych, którym doradzam jak zachować witalność i zdrowie w obecnych czasach. Niczym jako maksymę traktuję tytuł książki Borysa Bołotowa „Zdrowie człowieka w niezdrowym świecie”.

Witamina E, zwana witaminą młodości i płodności. Skąd to określenie? Najprawdopodobniej z jej podstawowych cech: wykazuje bowiem silne działanie antyoksydacyjne i przeciwdziała starzeniu się organizmowi oraz bezpłodności.

Jest to grupa organicznych związków chemicznych, w skład której wchodzą tokoferole i tokotrienole. Razem ich jest aż 8 a dokładnie:

Alfa-tokoferol                                     Alfa-tokotrienol

Beta-tokoferol                                     Beta-tokotrienol

Delta-tokoferol                                    Delta-tokotrienol

Gamma-tokeferol                                Gamma-tokotrienol

Te wszystkie 8 kongenerów pełni ważne funkcje w naszym organizmie ale według badan i statystyk za najważniejsze funkcje odpowiada alfa-tokoferol. Chociaż ja jestem zdania, że wszystkie związki wchodzące w skład witaminy E tylko i wyłącznie kiedy występują razem mają najbardziej spektakularne sukcesy.

Zarys historyczny odkrycia tej witaminy związany jest z latami dwudziestymi XX wieku, podczas których to naukowcy odkryli substancję niezbędną do rozmnażania się szczurów w oleju pszenicznym. Tą substancją okazała się, substancja nazwana witaminą E. Tokeferol – jego nazwa, wynika z połączenia dwóch greckich słów: thokos, znaczy potomstwo, oraz phero, jako słowo rodzę, niosę.

Należy do grupy witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (obok witaminy A, D i K) i wykazuje się odpornym działaniem wysokich temperatur aczkolwiek wrażliwa jest na procesy mrożenia, długiego przechowywania a także traci swoje właściwości pod wpływem tlenu.

A oto jej najważniejsze funkcje jakie pełni w organizmie:

  1. Wspaniały antyoksydant, najlepszy przeciwutleniacz, dzięki któremu nasz organizm może się bronić przed starzeniem się komórek – stąd też nazwa witamina młodości
  2. Chroni kwasy wielonienasycone przed utlenieniem do nadtlenków
  3. Zmniejsza ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych, poprzez zmniejszenie tworzenia się blaszek miażdżycowych i pobudzenie wydzielania substancji przeciwzakrzepowych. Jednym słowem ma zdolność do rozcieńczania zbyt zagęszczonej krwi. Dodatkowo wraz z Koenzymem Q 10 wpływa na uregulowanie ciśnienia tętniczego.
  4. Hamuje tworzenie nitrozoamin, substancji podwyższających ryzyko wystąpienia chorób nowotworowych.
  5. Chroni stabilność krwinek czerwonych – erytrocytów
  6. Właściwości przeciwzapalne witaminy E, czyli ich odpowiedni poziom w naszym organizmie może zapobiec rozwojowi takich chorób jak: miażdżyca, cukrzyca, choroba Leśniowskiego-Crohna czy innych.
  7. Skuteczna w profilaktyce chorób nowotworowych poprzez wykazanie działania: apoptozy komórek nowotworowych, spowolnienia wzrostu guzów, niedostarczeniu tlenu i składników odżywczych do guza – hamowaniu angiogenezy, czyli wzrostu nowych naczyń krwionośnych, hamowaniu metastazy to znaczy enzymu reduktazy HMG-CoA oraz na końcu zapobieganiu powstawaniu i progresji nowotworu poprzez zwiększenie ekspresji genów które mogą hamować nowotwór.
  8. Znaczący wpływ na poprawę profilu lipidowego; tokoferole pomagają obniżyć poziom cholesterolu w osoczu.
  9. Tokotrienole wykazały dużą skuteczność w przypadku zablokowania naczyń tak zwanego niedokrwienia czyli udaru mózgu; te ochronne właściwości wynikać mogą z następujących mechanizmów: tokotrienole znacznie spowalniają konwersję kwasu arachinodowego w mózgu w cząsteczki prozapalne a także pomagają w szybkim przywróceniu przepływu krwi do obszarów dotkniętych przez zablokowane naczynia.
  10. Maja wpływ na prawidłowy poziom cukru we krwi, poprawiają wrażliwość na insulinę, zatem w chorobie takiej jak cukrzyca również odnajdują swoje zbawienne powołanie.

Generalnie zarówno tokotrienole jak i tokoferole, poza silnymi przeciwnowotworowymi i przeciwzapalnymi właściwościami mają możliwości chroniące serce, kości, wątrobę układ neurologiczny i  doskonale wpływają  na płodność.

 

Witamina K

To grupa organicznych związków chemicznych, która odpowiada za funkcję procesów krzepnięcia krwi. Tak, ale za to odpowiedzialna jest witamina K1 – filochinon. Natomiast witamina K2 jako menachinon, wytwarzana przez bakterie jelitowe, z krzepnięciem krwi ma nie wiele wspólnego. Ale odnieśmy się do historii. Wszystko (chyba) zaczęło się od doktora Westona A.Price, który podczas swojej praktyki w różnych regionach świata, zaczął analizować krótko mówiąc stan uzębienia poszczególnych mieszkańców danych regionów, w tym z wyspy Samoa. Zauważył, po wielu badaniach, że społeczności żyjące z daleka od zachodniej cywilizacji a dokładnie ich żywność, którą na co dzień spożywali zawierała o wiele więcej minerałów i witamin niż żywność, która na co dzień była domeną pośród społeczeństw krajów wysoce rozwiniętych. Nie opisując dalej szczegółowo badań doktora wywnioskował on, że substancje odżywcze mające wpływ na dobry stan zdrowia, w tym uzębienia czy kości, znajdują się między innymi w żółtkach kurzych jaj. Ale w tamtych czasach, doktor Weston A. Price, który urodził się w 1870 roku, nie miał możliwości dalszych badań przy późniejszych bardziej zaawansowanych technologiach. Dopiero w roku 1943 dwóch naukowców Edward Doisy ora Henrik Dam odkryli substancję odpowiedzialną za krzepliwość krwi, za co otrzymali nagrodę Nobla. Prawdopodobnie oni zdawali sobie sprawę, że odkryta przez nich substancja nazwana witaminą K występuje w dwóch formach; właśnie jako filochinon i menachinon. Musiało minąć wiele lat, żeby naukowcy i wielcy badacze też to potwierdzili. Chociaż i jeszcze w dzisiejszych czasach wielu „doktorów” nie zauważa faktycznej różnicy. Mówiąc krótko, pytasz się „lekarza” o witaminę K – on zawsze ma na myśli K1, odpowiedzialną za krzepnięcie krwi. Nie widzi tej subtelnej różnicy. A różnica JEST. Ale to tak w wielkim skrócie o historii tej witaminy. Wiemy już, że witamina K1 odpowiedzialna jest za proces krzepnięcia krwi ale za co zatem jest odpowiedzialna witamina K2? A to już zupełnie inna bajka. O jej zbawiennym wpłynie na nasze zdrowie słów kilka; czym ona jest, jak działa i za jakie procesy w naszym organizmie odpowiada?

Witamina ta występuje w kilku formach a jej najbardziej aktywna jest związana z czasem jej okresu trwania w ludzkim organizmie. I tak na przykład forma witaminy K2Mk4 w ludzkiej krwi utrzymuje się bardzo krótko, natomiast jej inna forma występująca w postaci K2MK7 swoje stężenie utrzymuje we krwi dłużej. Inaczej mówiąc, gdybyśmy mieli suplementować się witaminą K2MK4, musielibyśmy ją przyjmować minimum 3 razy dziennie, natomiast przy suplementacji witaminy w formie K2MK7 możemy to robić raz dziennie. Ale wróćmy do tematu czym jest i jakie są jej niewymierne korzyści na nasz stan zdrowia. K2MK7 pochodzi z natto, produktu spożywczego, który jest bardzo rozpowszechniony w Japonii. Smakuje strasznie ale Japończycy są do tego przyzwyczajeni i może też pośród nich, choroby takie jak miażdzycą czy osteoporoza występują o wiele rzadziej niż w pozostałych kulturach. Działanie jej jest związane z aktywacją wielu białek, które zajmują się transportem wapnia w organizmie z czego najbardziej znaczące białko zwane osteokalcyną – przyciąga wapń gdzie jest jego pierwotne miejsce czyli do zębów i kości. Natomiast białko Gla macierzy (MGP) przy pomocy właśnie witaminy K2 wyrzuca wapń z tkanek miękkich i ma wpływ na cofnięcie blaszek miażdżycowych. Przecież wapń absolutnie nie powinien znajdować się w naszych tętnicach. Prozdrowotny wpływ witaminy K2MK7 stwierdzamy nie tylko w chorobach serca, kości czy zębów ale również w przypadkach nowotworów czy chorób z autoagresji czy też dolegliwości od strony układu nerwowego. W wielu publikacjach możemy też spotkać się z informacją, że witamina K2 ma również wpływ na proces starzenia się to znaczy maksymalizacji długości życia. Ale jest to jak najbardziej logiczne; jeżeli mamy wystarczające ilości tej witaminy (wspomnę, że ona nie magazynuje się wystarczająco w naszym organizmie), to szerokim łukiem omijamy choroby serca, osteoporozę i inne dolegliwości, zatem żyjemy dłużej.

Więcej praktycznych informacji znajdziecie Państwo w niesamowitej książce autorstwa doktor Kate Rhéaume-Bleue „Witamina K2 i paradoks wapnia”.